Top 14
W Top 14 rozegrano przedostatnią kolejkę sezonu zasadniczego – niemal każda drużyna miała jeszcze o co walczyć i nie było tu meczów bez stawki. I po niej też jeszcze większość ma o co walczyć.
- Racing 92 – Montpellier Hérault 25:27. Mecz w Paris La Défense Arena był najbardziej emocjonującym spotkaniem kolejki. Starły się w nim dwie drużyny z wielkimi ambicjami i resztkami nadziei na awans do play-off. Kilkakrotnie zmieniały się na prowadzeniu – po pierwszej połowie wygranej przez paryżan 15:7 i zakończonej czerwoną kartką Billy’ego Vunipoli wydawało się, że Racing zwycięstwo ma w kieszeni. Tymczasem Montpellier mimo gry w osłabieniu przez całą drugą połowę odrobiło straty, wyszło na prowadzenie, a gdy tuż przed końcem na powrót przegrywało jednym punktem, karnym Anthony’ego Boutiera przechyliło szalę zwycięstwa na swoją korzyść, grzebiąc ostatecznie marzenia Racingu 92 o wejściu do czołowej szóstki, a nawet o awansie do Champions Cup. Samo jednak też szansę na play-off straciło (wygrana bez punktu bonusowego). Swoją drogą, czy to nie ładny prztyczek w nos World Rugby, które twierdzi, że permanentne czerwone kartki rujnują widowisko?
- Poza tym:
• ASM Clermont – Stade Français 55:20 (w pierwszej połowie jedyne przyłożenie zdobyli walczący o utrzymanie paryżanie i do przerwy prowadzili 17:6; po przerwie jednak zdobyli tylko trzy oczka, tymczasem zmobilizowani w szatni gospodarze urządzili prawdziwy ofensywny festiwal, zdobywając aż siedem przyłożeń; goście nie tylko przegrali, ale i stracili kilku kontuzjowanych graczy, w tym Sekou Macalou);
• Castres Olympique – Aviron Bayonnais 33:3 (pierwsze punkty w meczu, po karnym Jorisa Segondsa, okazały się jedynymi Basków w tym meczu; w miarę jego trwania dominacja Castres rosła, jednak mimo porażki to Bajonna jest pewna awansu do play-off);
• Stade Rochelais – USA Perpignan 38:15 (roszelczycy walczą o utrzymanie się w czołowej szóstce i ta wygrana do tego celu ich przybliżyła; rywale co prawda długo trzymali dystans dzięki skutecznym kopom z karnych Tommaso Allana, który zaliczył wszystkie punkty katalończyków, jednak w drugiej połowie roszelczycy odjechali rywalom);
• RC Vannes – Section Paloise 26:52 (ostatni domowy mecz Vannes i chyba ostatnia szansa na wygraną, która mogła dać szansę ratunku przed spadkiem – jednak niespełniona; w pierwszej połowie beniaminek jeszcze trzymał dystans, ale drugą zdecydowanie przegrał);
• Stade Toulousain – Lyon OU 43:3 (Lyon bez Dawita Niniaszwiliego, z Leo Berdeu na ławce, nie miał nic do powiedzenia – liderzy tabeli ligowej zdobyli siedem przyłożeń i pewnie wygrali, dominując na boisku; kosztem zwycięstwa jest kontuzja środkowego Paula Costesa);
• RC Toulonnais – Union Bordeaux-Bègles 27:10 (Bordeaux w rezerwowym składzie mocno zaczęło spotkanie – od prowadzenia 10:0; jednak dwa przyłożenia Jiuty Wainiqolo wyprowadziły na prowadzenie Tulon, który ostatecznie wygrał – nie przeskoczył jednak swoich rywali w tabeli, brakło mu bowiem punktu bonusowego).
- Kilka niewiadomych jeszcze pozostało. Bordeaux i Tulon rywalizują o bezpośredni awans do półfinału, ale mimo wygranej Tulonu w niedzielnym starciu Bordeaux ma sporą szansę na utrzymanie się na drugim miejscu. W grze o awans do play-off wciąż cztery drużyny rywalizują o trzy miejsca: Castres, La Rochelle, Clermont i Pau – bardzo ciekawie zapowiada się w tej sytuacji bezpośrednie starcie Pau z La Rochelle, ale może się zdarzyć tak, że wysoka wygrana Pau (której ta drużyna potrzebuje, aby wyrzucić La Rochelle z szóstki) zaowocuje odpadnięciem obu drużyn z rywalizacji, o ile Bajonna, Castres i Clermont wygrają swoje mecze. Montpellier może wciąż liczyć na awans na miejsce premiowane awansem do Champions Cup (a zagrożone jest Pau). W zmaganiach o utrzymanie wciąż uczestniczą trzy drużyny – jednak szanse na zmianę ich sytuacji nie są wielkie, bo wszystkie w ostatniej kolejce czekają spotkania z rywalami z czołówki.
- A w Pro D2 za nami już półfinały. W pierwszym zmierzyły się Grenoble z Provence – gospodarze, przewodzący lidze przez większość sezonu, pewnie wygrali 38:17. Tuż przed przerwą prowadzili 16:0, a tuż po niej 28:3 i wielkich wątpliwości tu być nie mogło, nawet mimo gry przez ostatnie 25 minut w osłabieniu po czerwonej kartce (zła wiadomość dla Namibii – ten kartonik może pozbawić Richarda Hardwicka udziału w mistrzostwach Afryki). Bohaterem zwycięzców był rządzący na boisku Walijczyk Sam Davies, zdobywca 18 punktów z kopów (w tym z drop goala, jego piątego w tym sezonie). W drugim meczu tej fazy rozgrywek za to niespodzianka: potężne Brive, marzące o powrocie do Top 14, przegrało z Montauban 13:29 (to była dopiero druga porażka Brive na własnym boisku w tym sezonie, ale jakże bolesna; z kolei Montauban jest pierwszą drużyną z szóstego miejsca po fazie zasadniczej, która w fazie pucharowej przebiła się do finału). Goście dość szybko wyszli na prowadzenie i nie oddali go do końca, przez większość meczu utrzymując dystans większy niż 7 punktów. Tu też kluczową postacią był łącznik ataku zwycięzców, Jérôme Bosviel, który zapisał na swoje konto 14 punktów (m.in. także z drop goala, swojego dziewiątego w tym sezonie) i asystę przy kluczowym, pierwszym przyłożeniu swojej drużyny. W finale zmierzą się Grenoble z Montauban – zwycięzca awansuje do Top 14, a przegrany zagra o awans z przedostatnią ekipą elity.
Wiadomo też, że ligowy byt w Pro D2 uratowała ekipa Aurillac – w barażu o utrzymanie pokonała aż 45:15 drugą drużynę ligi Nationale, Chambéry. W sumie to cieszy, bo Aurillac to ekipa, która w Pro D2 chyba w największym stopniu stawia na graczy z krajów spoza elity. W tym spotkaniu wśród przykładających znaleźli się m.in. Holendzy Juun Pieters i Koen Bloemen.
United Rugby Championship
Jako pierwsza z czołowych lig europejskich w fazę play-off wkroczyła URC – i mieliśmy dwa pojedynki szkocko-południowoafrykańskie, jeden irlandzko-południowoafrykański i jeden irlandzko-walijski.
- Glasgow Warriors – Stormers 36:18. To była powtórka ćwierćfinału sprzed roku i wynik padł bardzo podobny – wówczas Szkoci wygrali 17 punktami, a dzisiaj różnica wyniosła 18 oczek. Wtedy to był ważny krok do tytułu mistrzowskiego Warriors. W piątek goście z Kapsztadu mogli liczyć na wygraną gdzieś mniej więcej do 50. minuty. Jako pierwsi zdobyli punkty (karny Sachy Feinberga-Mngomezulu), a choć chwilę potem zrobiło się 14:3 dla gospodarzy, kapsztadczycy dwukrotnie redukowali stratę do zaledwie jednego punktu, ostatni raz tuż po przerwie. Wynik meczu ustaliły dwa przyłożenia Warriors zdobyte w ciągu paru kolejnych minut. Stormers już po paru minutach stracili kontuzjowanego kapitana, Salmaana Moerata, natomiast Warriors jeszcze przed meczem musieli wycofać ze składu Huw Jonesa.
- Bulls – Edinburgh 42:33. W drugiej parze szkocko-południowoafrykańskiej (która dla odmiany spotykała się na południowej półkuli), wygrana drużyny z RPA. Ze Szkotami pojechał do Pretorii Duhan van der Merwe i nawet trenował, ale ostatecznie nie zdecydowano się na jego wstawienie do składu po długiej przerwie. To jego drużyna lepiej zaczęła spotkanie – przy pierwszych dwóch przyłożeniach wykorzystała grę w przewadze, a po półgodzinie miała już na koncie trzecie i prowadziła 21:8. Jednak Bulls przejęli kontrolę nad spotkaniem – kolejne pięć przyłożeń padło ich łupem i Szkoci, choć w końcówce znowu zaczęli punktować, mieli już wtedy zbyt wielką stratę do odrobienia.
- Leinster – Scarlets 33:21. Leinster zagrał bez Tadhga Furlonga i Robbiego Henshawa (ten ostatni może nie zagrać już do końca sezonu), jednak był zdecydowanym faworytem spotkania. I pierwsze 10 minut zdawały się tego dowodzić – dublińczycy po dwóch przyłożeniach, w których obrona rywali nie miała nic do powiedzenia, wyszli na prowadzenie 12:0. Jednak reszta pierwszej połowy nie poszła tym śladem – to Walijczycy zaliczyli dwa przyłożenia (drugie tuż przed przerwą po iście piłkarskiej akcji przez całe boisko) i schodząc do szatni przegrywali zaledwie jednym punktem. Jednak w drugiej połowie Leinster postawił na swoim – dorzucił do swojego dorobku trzy przyłożenia (jedno z nich po ładnej asyście kopem Sama Prendergasta) i pewnie wygrał.
- Sharks – Munster 24:24, karne 6:4. Najciekawsze na koniec – mało kto dawał Irlandczykom szanse w dalekiej podróży do Durbanu, tymczasem wraz z gospodarzami stworzyli niesłychanie emocjonujące widowisko, rozstrzygnięte dopiero w karnych. W pierwszej połowie punkty padły tylko raz – od 10. minuty Munster prowadził 7:0, choć to Sharks mieli przewagę na boisku, a Makazole Mapimpi szalał na boisku. W drugiej połowie obie ekipy miały swoje dobre okresy i trzykrotnie zmieniły się na prowadzeniu. Karny Conora Murray’a tuż przed końcem regulaminowego czasu gry oznaczał remis i dogrywkę. W tej znowu więcej do powodzenia mieli gospodarze, którzy zdecydowanie dominowali w młynach oraz świetnie walczyli o wysoko zawieszane piłki. Nie udało im się jednak zdobyć punktów (nawet drop goalem) i mecz rozstrzygały rzuty karne. W nich pudło zaliczył rezerwowy Rory Scannell i gospodarze cieszyli się z wyjątkowo trudno wywalczonej wygranej. Sporo emocji wśród fanów irlandzkiej drużyny wzbudziła postawa Jadena Hendriksego, który upadł po wykonaniu rzutu karnego i poddawał się zabiegom medycznym, podczas gdy Jack Crowley musiał długo czekać, aż będzie mógł wykonać swoje uderzenie (a kamery wychwyciły, jak Hendrikse mrugnął do niego). Trudno ocenić, czy był to teatr, ale na szczęście zdarzenie okazało się nie mieć wpływu na wynik rywalizacji.
- Skład półfinałów: europejski Leinster – Glasgow Warriors i południowoafrykański Bulls – Sharks.
Premiership
Ostatnia kolejka Premiership rozstrzygała o awansie do fazy pucharowej – i choć wiele mogło się zdarzyć, ostatecznie wszystkie drużyny zachowały swoje wcześniejsze lokaty w ligowej tabeli.
- Saracens – Bath 36:26. Najtrudniejsze zadanie dla pretendentów do awansu zdawało się czekać Saracens – londyńczycy, znajdujący się na szóstym miejscu tabeli, mierzyli się z najlepszą ekipą fazy zasadniczej. Spotkanie zapowiadało się najciekawiej w tej kolejce, ale Bath, po zwycięstwie w finale Challenge Cup i bez realnej stawki na szali, postanowiło dać odpocząć najlepszym zawodnikom (nie było na boisku też Sama Underhilla, ale ten nie zagra już do końca sezonu – za atak na głowę Dawita Niniaszwiliego przed tygodniem, choć na boisku nie zobaczył czerwonej kartki, został zawieszony na cztery tygodnie) i wystawiło piętnastkę, w której żaden zawodnik nie był starszy niż 23 lata. W efekcie, choć to Bath zdobyło pierwsze przyłożenie w meczu, kolejnych sześć poszło na konto gospodarzy, którzy po godzinie gry wygrywali 36:7. W ostatnim kwadransie co prawda stracili trzy przyłożenia, ale one już nic nie zmieniły (poza dodaniem Bath punktu bonusowego do tabeli, który dla tej drużyny i tak był już bez znaczenia). Bonusowa wygrana nie wystarczyła jednak londyńczykom do awansu, bo wszyscy rywale w wyścigu do czołowej czwórki, wyżej plasujący się przed tą kolejką, także swoje spotkania wygrali (i wszyscy z bonusem – kiedy w końcu system bonusu za 4 przyłożenia zostanie porzucony? wszak ogromnie się zdewaluował przez te wszystkie lata).
- Poza tym:
• Bristol Bears – Harlequins 52:26 (Quins zagrali bez Marcusa Smitha i niestety bez Danny’ego Care’a, który pożegnał się z rugby o tydzień wcześniej niż przewidywano z powodu kontuzji; już po 5 minutach było 14:0, a choć na początku drugiej połowy londyńczycy zmniejszyli stratę do 5 oczek, w ostatniej półgodzinie punktowali już tylko Bears, broniący czwartego miejsca w ligowej tabeli);
• Exeter Chiefs – Sale Sharks 26:30 (mający fatalny sezon exeterczycy mogli skończyć go mocnym akcentem, bo zdobyli o jedno przyłożenie więcej od swoich rywali – jednak George Ford nie mylił się z podstawki i jego 15 punktów oraz postawa w ataku okazały się decydujące);
• Gloucester – Northampton Saints 41:26 (mocno przemeblowany skład Saints po finale Champions Cup i pewna wygrana Gloucesteru, dla którego hat-tricka zaliczył młodziutki skrzydłowy Jack Cotgreave; zwycięstwo jednak nic nie dało, gospodarze pozostali na piątym miejscu w tabeli; obrońcy tytułu szansę na awans do fazy pucharowej stracili już wcześniej);
• Leicester Tigers – Newcastle Falcons 42:20 (pewna wygrana wicelidera ligi nad najsłabszą jej drużyną zapewniła Tigers nie tylko awans do play-off, ale także atut własnego boiska w półfinale).
- Pary półfinałowe ligi: Bath – Bristol Bears (smaczku temu spotkaniu doda jego derbowy charakter) i Leicester Tigers – Sale Sharks.
- Ostatnią kolejkę rozegrały też ekipy Championship, przy czym tutaj nie ma fazy pucharowej, a awans niczego nie daje – wobec odmówienia Ealing Trailfinders szansy na awans do Premiership przy zielonym stoliku. Mimo to mistrzowie ligi skończyli sezon mocnym akcentem wygrywając na wyjeździe z Hartpury University 45:12. Drugie miejsce (także już wcześniej zagwarantowane) dla Bedford Blues, którzy na koniec sezonu także na wyjeździe wygrali z Caldy 29:26. Trzecie miejsce dla Doncaster Knights, którzy zapewnili je sobie wygrywając w sobotę z Ampthill 29:19. Poza tym Chinnor rozgromiło 82:24 Cambridge (ekipa z uniwersyteckiego miasta jest ostatnia w tabeli, ale spadek jej nie grozi z powodu zmian organizacyjnych w lidze), Cornish Pirates wygrali 35:34 z Nottingham, a Coventry pokonało 50:31 London Scottish.
Super Rugby Pacific
Na antypodach rozegrano ostatnią kolejkę fazy zasadniczej Super Rugby – i rozstrzygały się w niej zarówno losy pierwszego miejsca w lidze, jak i ostatniego wolnego miejsca w fazie pucharowej.
- Hurricanes – Moana Pasifika 64:12. Przed tą kolejką wyspiarze zajmowali w tabeli szóste miejsce i byli blisko historycznego awansu do fazy pucharowej Super Rugby. Niestety, zawiedli – w starciu z pewnymi awansu Hurricanes ponieśli wysoką porażkę (zresztą, drugą taką z rzędu, ta końcówka sezonu im nie wyszła). Co prawda Moana jako pierwsza wpisała się na tablicę wyników, ale potem długo punktowali już tylko gracze z Wellingtonu. Gdy Ardie Savea zdobył drugie przyłożenie dla Moany (grał przeciwko swoim byłym kolegom), nic już nie mogło ono zmienić. W sumie goście stracili w tym meczu aż 10 przyłożeń.
- Poza tym:
• Highlanders – Chiefs 24:41 (pewne zwycięstwo liderów nad ostatnią drużyną tabeli – już po kwadransie było 0:19, a choć potem gospodarze zmniejszali straty, nigdy poważniej nie zagrozili gościom; połowę z sześciu przyłożeń zwycięzców zdobył wspieracz Tupou Vaa’i; kosztem wygranej jest kontuzja Quinna Tupaei);
• Brumbies – Crusaders 31:33 (walka o wyższe rozstawienie przed play-off rozstrzygnięta została na korzyść Nowozelandczyków, jednak po pasjonującym pojedynku, w którym blisko było odwrotnego rozstrzygnięcia; decydujące przyłożenie Nowozelandczyków padło w kontrowersyjnych okolicznościach, a na sam koniec przed utratą pięciu punktów i zwycięstwa uratował swoją drużynę Scott Barrett);
• Blues – Waratahs 46:6 (obaj uczestnicy tego spotkania marzyli o awansie do fazy pucharowej – aby osiągnąć ten cel, potrzebowali wygranej w tym spotkaniu i potknięcia Moany w meczu z Hurricanes; ten drugi warunek został spełniony, natomiast na boisku w Auckland wygrali gospodarze; co prawda niemal do przerwy osłabieni Waratahs utrzymywali kontakt, ale tuż przed nią stracili dwa przyłożenia, zaraz po niej kolejne, i było już właściwie po meczu; trzy przyłożenia dla zwycięzców zdobył Rieko Ioane; rozczarowujący koniec sezonu dla Waratahs, którzy mieli bardzo dobry jego początek, natomiast dla broniących tytułu mistrzowskiego Blues to znakomity finisz po fatalnym początku sezonu);
• Reds – Fijian Drua 52:7 (wygrana Austalijczyków bez cienia wątpliwości; już w pierwszej połowie cztery przyłożenia skrzydłowego Lachiego Andersona, który pierwsze trzy z nich zaliczył w ciągu 10 minut gry w przewadze po żółtej kartce rywali).
- Skład pierwszej rundy fazy pucharowej: Chiefs – Blues (ciekawie zapowiadający się pojedynek, choć Chiefs niezależnie od jego wyniku mają zagwarantowany awans do półfinału), Crusaders – Reds, Brumbies – Hurricanes.
Japan Rugby League One
- Swój czwarty sezon zakończyła Japan Rugby League One. W finałowym pojedynku ekipa Brave Lupus Tokyo pokonała 18:13 Spears Funabashi Tokyo-Bay i dzięki temu obroniła mistrzostwo zdobyte przed rokiem. Wtedy było ono sporą niespodzianką, dzisiaj chyba już nią nie jest. Niezwykle zacięte spotkanie obejrzało na żywo ponad 50 tys. widzów, a najlepszym zawodnikiem meczu był znakomity Richie Mo’unga, który zdobył dla zwycięzców większość punktów (przyłożenie, podwyższenie i dwa karne, a kolejne przyłożenie zostało unieważnione po TMO). Brązowe medale zdobyli Kobe Steelers, którzy w meczu decydującym o trzecim miejscu pokonali Saitama Wild Knights 22:17. Tu najlepszym zawodnikiem tego spotkania uznano inną nowozelandzką gwiazdę, Brodiego Retallicka. Dla pokonanych to pierwszy sezon od czasu utworzenia League One bez medalu.
- W meczach barażowych triumfowały obie ekipy walczące o utrzymanie – Mie Heat, która drugi raz z rzędu zaaplikowała Hanazono Liners 29 punktów i drugi raz z rzędu wygrała, tym razem 29:19 (ekipa z drugiego poziomu prowadziła przez większość pierwszej połowy, ale po przerwie straciła trzy przyłożenia) oraz Urayasu D-Rocks, którzy odwrócili losy dwumeczu wygrywając z Shuttles Aichi 27:21 (i w dwumeczu zyskując 5 punktów przewagi; w składzie zwycięzców odznaczyli się Samu Kerevi, który zdobył dwa przyłożenia, i Nathan Hughes).
- Wygrane w dwumeczach barażowych odniosły też drużyny walczące o utrzymanie na drugim poziomie ligowym – Koto Blue Sharks dwukrotnie minimalnie (raz dwoma, a raz trzema punktami) pokonali Sayama Rugguts, natomiast Kamaishi Seawaves znacznie bardziej przekonująco rozprawili się z Hiroshima Skyactivs. Wygląda więc na to, że ani w pierwszej, ani w drugiej lidze japońskiej nie będziemy mieć zmian.
Serie A Elite
- We włoskiej Serie A Elite utracony przed rokiem tytuł mistrzowski odzyskało Rovigo – ostatnim etapem drogi do piętnastego scudetto była wygrana 27:21 w finale nad Viadaną 1970. Viadana w ciągu kilku minut pierwszej połowy wyszła na prowadzenie 21:7 (wykorzystując liczebną przewagę, przez chwilę nawet podwójną), jednak potem przestała zdobywać punkty.
División de Honor
- Finał hiszpańskiej División de Honor pięknym meczem nie był – stawka nieco chyba sparaliżowała ofensywne możliwości obu nieoczekiwanych finalisów. Ostatecznie El Salvador z Valladolid pokonał stołeczne Complutense Cisneros 14:11. Dla El Salvador to dziewiąty tytuł w historii, ale pierwszy od niemal dekady (ostatni raz zwyciężyli w lidze w 2016).
- A tydzień temu rozegrano w Hiszpanii inny finał – mecz o Puchar Króla (Copa del Rey), w którym zmierzyły się dwie ekipy z Valladolid, VRAC i El Salvador. VRAC wziął tu rewanż za porażkę z półfinału ligi i w obecności ponad 20 tys. widzów (na wczorajszym finale ligi było ich zdecydowanie mniej) wygrał pewnie 24:3. Sięgnął po Puchar Króla po raz siódmy w swojej historii.
Extraliga
- Rozgrywki zakończyła też inna europejska liga, zza miedzy – czeska Extraliga. Tutaj w finale niepokonana w całym sezonie Tatra Smichov zwyciężyła 27:20 nad ekipą z Říčan. Dla Tatry to ósmy tytuł w historii i pierwszy od siedmiu lat. Dla Říčan to przerwanie serii mistrzowskich tytułów i pierwsza porażka w finale od pięciu lat.
Major League Rugby
- W Major League Rugby kończy się faza zasadnicza – to był przedostatni weekend spotkań. Na wschodzie poznaliśmy już komplet półfinalistów konferencji – awansują New England Free Jacks (37:30 ze Seattle Seawolves), Chicago Hounds (38:17 w kluczowym meczu z NOLA Gold, które w ten sposób odpadło z rywalizacji), Old Glory DC (mimo porażki z Los Angeles RFC) i Miami Sharks (bardzo cenna wygrana 36:32 nad San Diego Legion). Na zachodzie pewne awansu są ekipy Utah Warriors (pewna wygrana 31:10 nad Anthem RC, najsłabszą drużyną w stawce), Houston SaberCats (którzy w ten weekend pauzowali i mają jeden mecz do rozegrania więcej od reszty) i Los Angeles RFC. O pozostałe miejsce rywalizują Seattle Seawolves i San Diego Legion.
Super Rugby Americas
- Rywalizacja o ostatnie miejsce w fazie play-off w Super Rugby Americas została rozstrzygnięta już w pierwszym meczu ostatniego weekendu. Zajmujący czwarte miejsce Selknam skazywany był na pożarcie w meczu w Córdobie z broniącymi tytułu mistrzowskiego Dogos i faktycznie, do przerwy przegrywał 12:23. Jednak po przerwie Chilijczycy odwrócili losy spotkania, ostatecznie zwyciężając 33:31 i gwarantując sobie pozostanie na czwartej pozycji (decydujące siedem punktów zdobyli w ostatniej akcji meczu – przyłożył rezerwowy Emilio Shea, a podwyższył Tomás Salas). Argentyńczycy mogli zapewnić sobie wygraną, chociażby skuteczniej kopiąc z podstawki. Z kolei w starciu, którego stawką było pierwsze miejsce w lidze Peñarol po zaciętym pojedynku przegrał z Pampas 27:32 (Argentyńczykom zwycięstwo dały dwa przyłożenia zdobyte w ostatnich kilku minutach). Tu jednak chyba najciekawsza historia działa się poza boiskiem – na ostatnie trzy tygodnie sezonu do sztabu trenerskiego Peñarolu jako doradca dołączył Warren Gatland. Wobec wygranej Selknamu, pogrzebane zostały szanse na awans Tarucas i Yacare – mecz tych ekip zakończony zwycięstwem Argentyńczyków 44:24 był meczem już tylko o piąte miejsce. Skład półfinałów: Pampas – Dogos (argentyńskie debry i rewanż za ubiegłoroczny finał) oraz Peñarol – Selknam (niesamowity finisz sezonu w wykonaniu Chilijczyków).
Elite 1
- We francuskiej lidze kobiet, Elite 1, po trzeci z rzędu tytuł mistrzowski sięgnęła ekipa z Bordeaux – Stade Bordelais w finale pokonało Stade Toulousain 32:24 (kto wie, czy nie w takim samym składzie zobaczymy finał w męskiej rywalizacji). Mistrzynie zdominowały całe rozgrywki, w fazie zasadniczej przegrały tylko dwukrotnie, a w finale długo dominowały – wygrywały 17:0, a potem 27:7, ale ekipa z Tuluzy nieoczekiwanie odrobiła większość strat i przy trzech punktach różnicy walczyła o kolejne. Jednak na koniec zawodniczki z Bordeaux zaliczyły przechwyt i przyłożenie, które przesądziło o losach meczu.
- A w drugiej lidze wygrała ekipa z Tulonu i zdobyła w ten sposób awans do elity – w finale pokonała La Rochelle 14:12 (przegranym do remisu i dogrywki brakło skutecznego podwyższenia na koniec meczu).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]